Śmierć Stanisława Króla zaskoczyła wiele osób, które Go znały. Zaskoczeniem w tym sensie, że choć zmagał się z ciężką chorobą, to wielką pustkę pozostawił po sobie "profesor" - tak go tytułowano, nie tylko ze względu na to, że był nauczycielem (wymagającym), ale również dlatego że był dla wielu uczniów PSM autorytetem. Był nim do końca także dla tych, którzy utrzymywali z nim kontakt do ostatnich chwil jego życia...
Stanisław Król urodził się 23 lipca 1948 roku w Jarosławiu. Po przybyciu do Stalowej Woli w miejscowej Państwowej Szkole Muzycznej uczył teorii (1976-1981), (1982-1991), (2005-2007). W tej samej szkole uczyła Jego żona Barbara Król (zmarła niespełna dwa lata temu, w 2010 roku). Przez cały czas swojej pracy zawodowej mieszkał i pracował w Stalowej Woli. Do rodzinnego Jarosławia przeniósł się wraz z żoną w 2008 roku.
Oprócz działalności nauczycielskiej był także organistą w Klasztorze Braci Mniejszych Kapucynów w Rozwadowie - nie była to taka "zwykła gra", ale pełna profesjonalizmu, wiedzy i zaangażowania. Z pewnością ułatwiał tę posługę słuch absolutny u "profesora"... Służył również swoją wiedzą podczas budowy nowych organów w Klasztorze działając w Społecznym Komitecie Budowy Organów. Opracował tzw. dyspozycję organów, czyli inaczej mówiąc miał zasadniczy wpływ na to, jak brzmią obecnie organy, za sprawą doboru takich a nie innych głosów.
Ostatnią, ale najmniej znaną działalnością Stanisława Króla było komponowanie i wykonywanie ich własnymi siłami. Angażował w to wszystko nie tylko swoją wiedzę muzyczną, ale także umiejętność posługiwania się komputerami (które niekiedy odmawiały Mu posłuszeństwa) i specjalnymi programami, które ułatwiały komponowanie. Jako jedyni piszący o odejściu "profesora" przedstawiamy wybrane trzy fragmenty Jego własnych kompozycji i aranżacji...
Posłuchaj fragment: Intrada B-dur na rozpoczęcie Mszy Świętej
Posłuchaj fragment: Wesoły fortepian
Posłuchaj fragment: Życie wśród gwiazd
W opinii bardzo wielu osób śp. Stanisław Król był nie tylko człowiekiem o dużej wiedzy, ale przede wszystkim skromnym, bardzo wesołym człowiekiem. Bardzo lubił żartować, ale też interesował się drugą osobą. Pomagał...
Sam doświadczyłem tego pod koniec lat 90-tych, kiedy nagrywając koncerty organowe w Klasztorze Braci Mniejszych Kapucynów w Rozwadowie ("Międzynarodowy Festiwal Muzyczny") ułatwiał mi moją pracę, doradzał i... żartował - jak zawsze. Był to czas bardzo miłej i owocnej współpracy.
Ostatni raz miałem szansę widzieć się z "profesorem" . Z tamtego spotkania zostało jedno ze zdjęć. Uśmiechnięty Stanisław Król. Takim Go właśnie zapamiętamy.